Spytaj o najlepszą dla Ciebie ścieżkę rozwoju kariery: 22 250 11 44 | infolinia@ican.pl

Premium

Materiał dostępny tylko dla Subskrybentów

Nie masz subskrypcji? Dołącz do grona Subskrybentów i korzystaj bez ograniczeń!

Jesteś Subskrybentem? Zaloguj się

X
Następny artykuł dla ciebie
Wyświetl >>

Anna Scheibler i "król bawełny"

Powiększ tekst
Udostępnij
Pobierz pdf
Anna Scheibler i "król bawełny"

Podobno za każdym mężczyzną, który odniósł sukces, stoi kobieta. W przypadku małżeństwa Scheiblerów zdecydowanie coś było na rzeczy.

Karol Wilhelm Scheibler, łódzki przedsiębiorca zwany „królem bawełny”, ożenił się z 19‑letnią Anną z domu Werner w roku 1854. Panna młoda wniosła znaczny posag (dokładnie 43 753 rubli), co stanowiło 60% ówczesnego majątku młodych małżonków. Gdyby nie te pieniądze, nie doszło by raczej do powstania imperium Scheiblerów. Dzięki posagowi małżonki Karol Scheibler, przewidując kryzys na rynku bawełny (wywołany przez wojnę secesyjną w USA), mógł kupić olbrzymie zapasy tego surowca i produkować tkaniny mimo braku dostaw. A nawet sprzedawać bawełnę innym fabrykantom, oczywiście trzy razy drożej.

W chwili śmierci Karola Scheiblera jego majątek szacowany był na zawrotną kwotę 14 milionów rubli. Małżonkowie Scheibler dorobili się siódemki dzieci, ale Karol w testamencie najhojniej wyposażył żonę . Po śmierci męża to właśnie ona stała głównym udziałowcem Towarzystwa Akcyjnego Manufaktur Bawełnianych Karola Scheiblera. Wprawdzie na wielu zebraniach walnych Towarzystwa Annę zastępował syn, ale nie była ona – wbrew powszechnemu mniemaniu – tylko figurantką. Można by stwierdzić, że „takie były czasy” – głos kobiet oficjalnie się nie liczył, co nie znaczy wcale, że wystąpienia syna były niezgodne z oczekiwaniami matki. Jeszcze bowiem za życia męża Anna Scheibler miała znaczący głos w rodzinie dotyczący tego choćby tego, na co wydawana jest rodzinna fortuna. To za jej namową rodzina ufundowała aż sześć łódzkich kościołów.

Tym, co jednak dla postaci Anny Scheibler jest najbardziej charakterystyczne, a w tamtych czasach oczywiste nie było, okazuje się przywiązywanie wagi do działalności, którą dziś określilibyśmy jako społeczną odpowiedzialność biznesu. Anna bezsprzecznie była bogobojna, o czym świadczy finansowe wsparcie dla miejsc kultu. W odróżnieniu od ówczesnych przedsiębiorców rozumiała jednak, że biznes nie działa w próżni. W XIX‑wiecznej przemysłowej i mało urodziwej Łodzi (pamiętacie zapewne kadry z „Ziemi obiecanej” Andrzeja Wajdy) ufundowała stworzenie ogrodu zaprojektowanego przez berlińską firmę. Obecnie jest nosi on nazwę [Park Źródliska](http://Park Zrodliska) i jest najstarszym tego typu obiektem w mieście.

Zakłady Scheiblera w łódzkiej dzielnicy Księży Młyn.

Czas pokazał, że najważniejsze inicjatywy wdowy po Karolu Scheiblerze to ufundowanie ochronki dla dzieci robotników (w 1912 roku) przy ul. Targowej 65 oraz funduszu wieczystego przeznaczonego na zapomogi dla niezdolnych do pracy i pozbawionych środków do życia robotników scheiblerowskich zakładów, a także wdów i sierot po robotnikach (w 1920 roku). Z kolei sam Karol, którego Reymont uczynił pierwowzorem mało sympatycznego Bucholca z „Ziemi obiecanej”, założył m.in. osiedle dla swoich robotników i ich rodzin – łącznie dla sześciu tysięcy osób. O wadze i skali tego wydarzenia świadczy choćby fakt, ze wspominały o nim nawet „Wiadomości petersburskie”. Małżeństwo było więc zgodne co do tego, że „społeczna odpowiedzialność biznesu” jest autentycznie potrzebna.

Ze zdjęć spogląda surowa, nieszczególnie urodziwa i raczej poważna matrona, warto jednak wspomnieć, że Anna Scheibler potrafiła pokazać, że „ma gest” (co już wiemy), a także sporą dozę fantazji. Rywalizowała np. z ulubionym zięciem Edwardem Herbstem (mężem jej córki Matyldy) o to, kto wyhoduje najpiękniejszą roślinę. W jednym z konkursów wygrała, prezentując dorodnego ananasa.

Wróćmy na moment do „Ziemi obiecanej”, w której autor uczynił z Karola postać fatalną i mroczną. Fabrykant Herman Bucholc trzęsie całą Łodzią, zatruwa ją fabrycznymi wyziewami, gromi podwładnych, a lokaja okłada laską, wołając nań „kundel!”. Czym podpadł Scheibler Reymontowi? Tego nie wiadomo, ale wiemy za to, że w rzeczywistości Karol Scheibler tak zachować by się nie mógł. Anna by mu nie pozwoliła.

W naszym cyklu prezentujemy sylwetki polskich przedsiębiorców, którzy wyprzedzali swoją epokę, dostrzegali szanse tam, gdzie nie widzieli ich inni, oraz stosowali nowatorskie metody zarządzania, nim zostały spisane w podręcznikach.