Spytaj o najlepszą dla Ciebie ścieżkę rozwoju kariery: 22 250 11 44 | infolinia@ican.pl

Premium

Materiał dostępny tylko dla Subskrybentów

Nie masz subskrypcji? Dołącz do grona Subskrybentów i korzystaj bez ograniczeń!

Jesteś Subskrybentem? Zaloguj się

X
Następny artykuł dla ciebie
Wyświetl >>

Sprawdź, jak zobaczyć obie strony medalu: 3 proste kroki i 7 wymiarów działania

· · 3 min

Wiele lat temu nauczyłem się pewnej prostej metody, dzięki której, nie będąc pewnym wszystkich informacji, mogłem podjąć decyzję lub zminimalizować ryzyko problemu w trudnej sytuacji. Metoda jest dość uniwersalna i można ją odnieść do podejmowania decyzji praktycznie w każdych warunkach. Wygląda na śmiesznie prostą, ale nie daj się zwieść  – to pozór, diabeł tkwi w szczegółach.

Krok pierwszy

Stwórz listę rzeczy, których zrobienie spowoduje porażkę tego, co zamierzasz zrobić. Dodaj do nich te, których niezrobienie również może spowodować porażkę.

Zwykle w odniesieniu do działań na polu osobistym udaje się bez wymyślania niesamowitości wymienić od 3 do 5 takich działań. Dla większych przedsięwzięć każdy z nas bez większego problemu może zawsze wymienić od 7 do 10, których wykonanie lub niewykonanie całkowicie lub w znaczącym stopniu zniweczy osiągnięcie celu.

Krok drugi

Popatrz na listę i unikaj wykonania akcji zapisanej jako niewskazana lub niewykonania akcji wskazanej jako brakująca. Większości ludzi w życiu codziennym wystarczy wypełnienie tego kroku, a ich skuteczność działania się znacząco poprawi.

Proponuję mały eksperyment – załóżmy, że moim celem jest wprowadzenie zmiany w organizacji. Żeby to zrobić źle, wystarczy, że na przykład:

  • nie wiem, po co mi ta zmiana;

  • zacznę wprowadzać zmianę bez planu;

  • nie zaplanuję harmonogramu działań;

  • nie zadbam o zasoby;

  • nie zdefiniuję kryteriów powodzenia;

  • nikogo nie poinformuję o zmianie;

  • będę miał pretensję do wszystkich, że zmiana się nie dzieje albo dzieje się niezgodnie z oczekiwaniami;

  • zacznę wprowadzać zmianę sam.

Ale ktoś mi zarzuci, że to przecież wielki projekt, złożone działanie itd. Lista może być długa, nie wszystkie działania i zaniechania mają taką samą wagę. No dobrze, to dla potwierdzenia pierwszych dwóch kroków weźmy coś prostego i na dokładkę rutynowego. Na przykład dojazd samochodem do pracy.

Żeby nie dotrzeć tam na czas, wystarczy:

  • wyjechać za późno;

  • jechać za wolno;

  • pojechać drogą o nieznanym czasie dojazdu;

  • nie sprawdzić, czy jest paliwo;

  • mieć niesprawny samochód;

  • zignorować oznakowanie drogowe i spowodować wypadek.

Proste? Proste! Działa? No to pora na krok 3.

Krok trzeci

Monitoruj działania i listę. Tylko jak to robić? Są różne techniki, można po prostu przeglądać listę codziennie, ale można też wykorzystać typowe narzędzia projektowe. W tym miejscu kończy się magia prostej metody, a zaczyna się metodyka. Po latach eksperymentowania z różnymi sposobami monitorowania najbardziej sobie cenię taką wymyśloną przez PwC, która nazywa się 7 keys. Mogliście ją spotkać w oryginale lub jednej z licznych mutacji (np. 7 aspects, 5 areas, 9 keys), ponieważ jest stosowana przez wiele firm, w tym również moją szacowną korporację.

Liczba 7 pochodzi oczywiście od obszarów, w których odbywa się monitorowanie przedsięwzięcia. Celowo nie używam słowa projekt, bo prawdziwą perełką tego podejścia jest to, że dalej da się ono zastosować do praktycznie każdego typu działań.

W pewnym uproszczeniu wspomniane 7 obszarów da się opisać tak:

  • zaangażowanie odbiorców działania;

  • poziom spełnienia korzyści odbiorcy;

  • gdzie jesteśmy w harmonogramie;

  • poziom zaangażowania i satysfakcji wykonawcy;

  • poziom wykonania zakresu;

  • poziom ryzyka;

  • korzyści wykonawcy.

Jak widać, lista obejmuje wszystkie główne aspekty projektu i stara się obiektywnie przedstawić interesy obu stron działania – dostawcy i odbiorcy. Jeśli przyjrzymy się jej uważnie, zauważymy, że składa się ona z pozycji, na które da się odpowiedzieć kryteriami mierzalnymi albo przypisać im jakieś wymierne wagi spełnienia.

Jeżeli teraz przyjrzymy się naszym listom, to widać wyraźnie, że nasze unikane czynności i niezalecane bezczynności dają się prosto zmapować na te właśnie obszary. Oczywiście w odniesieniu do poważnych zadań i projektów organizacja realizująca lub nadzorująca będzie zainteresowana bardziej wnikliwą oceną niż tylko duże-małe. Jednak metoda ta nie narzuca ani gradacji odpowiedzi, ani mierzalności, ani nawet stosowania jednakowej miary do wszystkiego. W zasadzie każda organizacja może sobie wyznaczyć typowe obszary szczególnego zainteresowania i dobrać do nich bardziej złożone miary.

Wyobraźmy sobie na przykład, że działamy w oparciu o metodę świateł drogowych (czerwone, żółte, zielone) dla obszarów nieprzeliczalnych wprost i podejście procentowe w stosunku do harmonogramu, zakresu i budżetu. A całość opatrujemy krótkimi komentarzami, na przykład:

  • zaangażowanie odbiorców działania – żółte – proces akceptacji przebiega powoli;

  • poziom spełnienia korzyści odbiorcy – zielone; – otrzymujemy sygnały, że dostarczane produkty są dobrej jakości ,

  • gdzie jesteśmy w harmonogramie – 40% czasu upłynęło;

  • poziom zaangażowania i satysfakcji wykonawcy – zielone; – nasi ludzie stanowią dobrany zespół; ciężko pracują, a projekt stanowi dla ich interesujące wyzwanie zawodowe,

  • poziom wykonania zakresu – 38% – zgodnie z planem;

  • poziom ryzyka – żółty;

  • korzyści wykonawcy – 10% płatności – zamawiający zalega z 1 fakturą.

Jak widać, możemy już na tej podstawie ocenić, że realizacja przebiega w miarę dobrze, ale szwankuje kooperacja po stronie zamawiającego. Z doświadczenia wiem, iż kierownik projektu, który robi to cyklicznie na przeprowadzenie całego ćwiczenia potrzebował około pół godziny. W tym czasie nie tylko powstaje informacja dla zarządzających, dająca obraz projektu i podstawę do podejmowania podstawowych decyzji. Jednocześnie poprzez kroki 1 i 2 kierownik projektu definiuje oczywiste ryzyka i może śledzić zarówno ich symptomy, jak i gotowość akcji zaradczych.

Jest to zatem metoda dająca szybki i w miarę dokładny obraz działania, a jednocześnie stanowiąca dobrą podstawę do wgłębienia się w kluczowy oraz wymagający szczególnej uwagi obszar bez utraty spojrzenia na cały projekt.

Co ważne – metoda ta działa bez względu na to, czy mówimy o projekcie za 10 milionów dolarów, czy o przygotowaniu niedzielnego obiadu: chwila refleksji, chłodne spojrzenie, wyeliminowanie oczywistych błędów i śledzenie tego, co się dzieje w taki sposób, na pewno nie zaszkodzi.

A wszystko oparte na zasadzie 3 prostych kroków i 7 wymiarów działania, dzięki którym dostrzegamy obie strony medalu. Proste? Proste! Działa? Sprawdź.

Dominik Uss

Delivery Excellence & Risk Manager IBM Polska i Kraje Bałtyckie.

Polecane artykuły