Spytaj o najlepszą dla Ciebie ścieżkę rozwoju kariery: 22 250 11 44 | infolinia@ican.pl

Premium

Materiał dostępny tylko dla Subskrybentów

Nie masz subskrypcji? Dołącz do grona Subskrybentów i korzystaj bez ograniczeń!

Jesteś Subskrybentem? Zaloguj się

X
Następny artykuł dla ciebie
Wyświetl >>

Krowa w kropki, czyli trudna kwestia wizerunku pracownika

· · 2 min
Krowa w kropki, czyli trudna kwestia wizerunku pracownika

Jedną z częstych przyczyn rozpoczęcia współpracy z zewnętrzną agencją rekrutacyjną są dla firmy problemy z jej własnym wizerunkiem. Headhunterzy specjalizujący się w projektach dla konkretnych branż wiedzą, co w trawie piszczy i które aspekty marki bardziej odstraszają, niż kuszą potencjalnych pracowników. Do napisania niniejszego tekstu skłoniła mnie jednak refleksja zupełnie odwrotna. Otóż mało kto analizuje kwestię wizerunku pracownika!

Ekstrapolując swoje doświadczenia z projektów rekrutacyjnych realizowanych na stanowiska ekspertów i menedżerów średniego i wyższego poziomu (w branży ubezpieczeniowej), postanowiłam przeanalizować przyczyny, dla których jednostki dobre i wybitne przegrywają rekrutacje.

Tylko krowa nie zmienia zdania

Realizując projekty, wielokrotnie mam szansę spotykać ludzi niesamowitych, utalentowanych. Nie zawsze jednak moje spostrzeżenia i rekomendacje są zbieżne z opinią rynkową. Nie myślę jednak o wizerunku bazującym na cechach miękkich, mocno personalnych (czy kandydat jest miły, towarzyski, a może opowiada świetne kawały). Jesteśmy w środowisku biznesowym, więc i wizerunek powinniśmy rozpatrywać adekwatnie, przez pryzmat osiągnięć.

Jako headhunter jestem czynnikiem niezależnym, z jednej strony jestem mocno osadzona w branży, w której pracuję, z drugiej zaś jestem wystarczająco zdystansowana, by spojrzeć na kogoś z ponadstrukturalnej perspektywy. Dzięki temu mam szansę zbudować z kandydatem niestandardową relację i zyskać dostęp do wiedzy ogólnie nieosiągalnej.

Gdy na podstawie obiegowej opinii pracodawca odrzuca kandydata, mam materiał, by o niego jednak powalczyć. Czasami decydent wręcz boi się o to, co pomyśli o nim rynek, jeśli zatrudni osobę, która nie cieszy się dobrą opinią. Te obawy są uzasadnione, ale przecież może być tak, że zespół odrzuci nowo przybyłego za samo nazwisko i na nic zdadzą się jego talenty.

Jeśli te obiekcje uda się przezwyciężyć, odnosimy nie tylko sukces jako headhunterzy, ale też sukces moralny. Nie chodzi oczywiście o namawianie pracodawcy na zatrudnienie konkretnego kandydata, aby szybciej zrealizować projekt – po prostu często obiegowe oskarżenia są nieprawdziwe lub fakty błędnie interpretowane. Ogółowi nie chce się w wnikać w szczegóły i tak powstaje plotka, która wpływa na wizerunek. Czy winny tej sytuacji jest ów anonimowy ogół? Nie, taka jego natura. Odpowiedzialność za wizerunek pracownika ponosi jedynie… on sam.

Krowa, która dużo ryczy, mało mleka daje

I tu dochodzimy do problemu właściwego – naprawdę wartościowi fachowcy, supermózgi i geniusze strategii mają jedną wspólną cechę – nie dbają o swój wizerunek, nie grają w polityczne rozgrywki korpoświata, przez co często w procesach rekrutacyjnych mają trudniejszy start. Natomiast najlepszą „pozycję wyjściową” mają osoby dobre w rozgrywkach kuluarowych i autoprezentacji publicznej, co nadzwyczaj często nie idzie w parze z kompetencjami lub zwykłym zaangażowaniem czy pracowitością.

Z moich obserwacji wynika, że odpowiedzią na powyższy problem może być znalezienie sobie partnera, swojego lwa salonowego. Może to okrutne, ale dzięki temu stworzą komplet kompetencji niezbędny do tego, by odnieść całkowity sukces w firmie, czego dowody znajdziecie wszędzie. Każdy Steve Wozniak powinien mieć swojego Steva Jobsa, inaczej będzie zagrożony wyginięciem.

W korpoświecie nawet święta krowa potrzebuje byka, dlatego warto wiązać się z innymi, mieć mentorów, jeśli nie przyjaciół, dbać nie tylko o swoje wyniki, ale też (przy wsparciu wymienionych właśnie osób) o ich namacalne dowody uznania. Rodowody korporacyjne są bardzo ważne.

Cielę bardziej pragnie ssać, niż krowa karmić

Wrodzona skromność i brak troski o własny biznesowy wizerunek nie jest grzechem ciężkim, może jednak bardzo przeszkadzać w rozwoju zawodowym. Dlatego należy czasami się przemóc i komunikować światu bez zadufania i bez fałszywej skromności własne dokonania i odkrycia. Karty opinii o pracowniku zapisują się wtedy samoistnie i właściwie. Zawsze będzie istniał problem sukcesu, który ma wielu ojców, i porażki – sieroty, lecz pamiętajmy, że o tym, czy przedsięwzięcie okaże się jednym czy drugim, dowiadujemy się na samym końcu.

Fachowa szczerość w momencie właściwej pracy uwiarygadnia człowieka. W razie gorszego scenariusza najwłaściwsze i perspektywicznie najkorzystniejsze jest przyznanie się do błędu. Początkowo będzie to pożywką dla plotek, to jednak gdy opadną emocje, stanie się cennym zasobem.