Spytaj o najlepszą dla Ciebie ścieżkę rozwoju kariery: 22 250 11 44 | infolinia@ican.pl

Premium

Materiał dostępny tylko dla Subskrybentów

Nie masz subskrypcji? Dołącz do grona Subskrybentów i korzystaj bez ograniczeń!

Jesteś Subskrybentem? Zaloguj się

X
Następny artykuł dla ciebie
Wyświetl >>

Zmienić zasady gry

· · 4 min

Badania nad nowymi lekami wiążą się z bardzo wysokim ryzykiem porażki – lwia część projektów kończy się fiaskiem, pożerając po drodze ogromną ilość czasu i pieniędzy. O tym, jak firma Roche rozwija współpracę z uniwersytetami i w jaki sposób stara się zoptymalizować cykl rozwoju produktu, wykorzystując nowoczesne narzędzia informatyczne, mówi Wiktor Janicki, dyrektor generalny Roche Polska.

Partnerem materiału jest Roche.

W ciągu ostatnich czterech lat zainwestowaliście aż dwa miliardy złotych w badania i rozwój. W jakich dziedzinach prowadzicie projekty badawcze? Jakiego zwrotu spodziewacie się z tych inwestycji?

Nasze badania są bardzo szeroko zakrojone. Jednym z głównych obszarów jest farmacja i biotechnologia, w ramach których prowadzimy badania kliniczne prowadzące do wynalezienia nowych terapii i leków. Drugim są zaawansowane technologie – staramy się wprowadzać nowe rozwiązania informatyczne. Trudno jednoznacznie powiedzieć, w jakim wymiarze nasze wyniki są komercjalizowane. Rozwiązania, które tworzymy w Polsce, są następnie wykorzystywane przez naukowców Roche na całym świecie – od Stanów Zjednoczonych po Japonię. Ze względu na specyfikę branży farmaceutycznej musimy pamiętać, że to, co robimy dziś, może skutkować powstaniem nowego leku nie wcześniej niż za 10–15 lat. Cykl rozwoju leków jest długi; zakłada etap badań laboratoryjnych, trzy fazy koszto- i czasochłonnych badań klinicznych i – ostatecznie – rejestrację nowego leku.

Branża farmaceutyczna jest i zawsze była obarczona bardzo wysokim ryzykiem, jeśli chodzi o projekty badawcze. Załóżmy, że rozpoczynamy dziś prace nad dziesięcioma tysiącami różnych cząsteczek – związkami chemicznymi i biologicznymi, które przypuszczalnie mogą stanowić w przyszłości podstawę leku. Spodziewamy się, że tylko jedna z takich substancji czynnych wykaże odpowiednią skuteczność terapeutyczną i dotrze do pacjentów. Reszta odpadnie na różnych etapach badań.

Ze względu na duże ryzyko inwestycji nie jesteśmy w stanie oszacować przyszłego zwrotu z kapitalizacji nowych leków, a jednak nie możemy zaprzestać finansowania badań. Jedna cząsteczka spośród dziesięciu tysięcy badanych jest w stanie poprawić życie naprawdę wielu pacjentów. To jednak nie wszystko. Dużą część środków przeznaczamy na rozwój nowych technologii, które pozwoliłyby w znacznym stopniu skrócić cykl rozwoju produktu, a także zmniejszyć koszty i podnieść efektywność badań.

Zmienić zasady gry

Chcesz poznać więcej przełomowych idei?

Zainspiruj się! Pobierz bezpłatny pakiet harwardzkich artykułów „Przełomowe idee”, który dostarczy Ci kolejnych pomysłów biznesowych – wprost od najważniejszych współczesnych autorytetów zarządzania.

RAPORT

Wspomniał pan, że firma Roche pracuje także nad narzędziami informatycznymi. Jakie jest ich zastosowanie przy tworzeniu nowych leków?

Bioinformatyka to bardzo ciekawy i przyszłościowy kierunek. Zakłada wykorzystanie szeroko pojętej analizy danych do poszukiwania nowych leków. Daje nam zupełnie nowe możliwości, jeżeli chodzi o tworzenie nowych rozwiązań terapeutycznych. Chyba większość nowoczesnych leków opiera się na takich założeniach lub wykorzystuje bioinformatykę na pewnym etapie rozwoju. Dla przykładu, dzięki narzędziom analitycznym można zdefiniować istotne właściwości białek tworzących ludzkie ciało, a następnie stworzyć symulację komputerową, pokazującą, jak działa na nie badana substancja. Dzięki temu wiemy dokładnie, czy wpływ cząsteczki jest korzystny, neutralny czy szkodliwy – wcześniej jedynym sposobem, by to stwierdzić, były żmudne analizy laboratoryjne i badania kliniczne. Przy stworzeniu symulacji wykorzystujących odpowiednio szeroko zdefiniowany zakres właściwości białek możemy łatwo wykluczyć z dalszych testów te cząsteczki, które nie mają potencjału terapeutycznego, a być może też znacznie skrócić nasz cykl rozwoju produktu.

Bioinformatyka pozwala też na korzystanie z danych rzeczywistych odzwierciedlających to, jak pacjenci reagują na leczenie dostępnymi na rynku lekami. Na tej podstawie możemy skutecznie zidentyfikować i opisać przypadki, w których leczenie jest nieskuteczne. To zaś prowadzi nas do wskazania nieznanych dotychczas odmian chorób, odpornych na dostępne terapie, a także tych grup pacjentów, którzy potrzebują nowych metod leczenia.

Współpracujecie z publicznymi ośrodkami badawczymi. Jak przebiega taka współpraca? O czym należy pamiętać, by przynosiła ona dobre rezultaty?

Od września 2016 roku z Centrum Onkologii – Instytutem im. Marii Skłodowskiej‑Curie współtworzymy Centrum Naukowo‑Przemysłowe – ośrodek likwidujący dotychczasową lukę w procesie tworzenia nowoczesnych leków w Polsce. Centrum prowadzi badania nad rozwojem innowacyjnych leków onkologicznych. Powstał już pierwszy w Polsce ośrodek badań klinicznych wczesnych faz w obszarze onkologii. Dzięki temu badacze mogą uczestniczyć we wszystkich etapach badań klinicznych nad nowym lekiem w kraju. Oprócz tego współpracujemy z Uniwersytetem Warszawskim, współtworząc inkubator BioTech Academy. W obu przypadkach udało nam się znaleźć liderów po stronie instytucji publicznych. Ich rola okazała się kluczowa dla osiągnięcia pewnej wspólnej synergii działań. Początkowo podchodziłem z dużą nieufnością do współpracy z ośrodkami akademickimi – wątpiłem w to, czy uda się znaleźć wspólny grunt, czy powolne procesy po stronie naszych sprzymierzeńców nie okażą się dla nas ciężarem, czy nasze kultury pracy będą zgodne. Moje obawy okazały się bezpodstawne – dzięki pracy liderów, ich świadomej postawie menedżerskiej oraz wizji, jaką chcieli realizować, udało się określić wspólne cele i sposoby ich osiągnięcia.

Ze względu na specyfikę branży farmaceutycznej musimy pamiętać, że to, co robimy dziś, może skutkować powstaniem nowego leku nie wcześniej niż za 10–15 lat.

Wierzę, że we współpracy publiczno‑prywatnej tkwi ogromny, nieuwolniony potencjał dla rozwoju polskiej gospodarki. Jest on jednak hamowany w dużej mierze przez brak wzajemnego zaufania i fakt, że taka współpraca budzi podejrzenia. Koniecznie trzeba prowadzić otwarty dialog, mianować skutecznych liderów funkcjonujących również jako łącznicy, wspólnie wyznaczać cele i zawsze postępować według ustalonych, jasnych reguł. W końcu obie strony biorą na siebie dużą część ryzyka i odpowiedzialności za powodzenie projektu.

Jakie są w Polsce największe bariery dla badań i inwestycji w obszarze zdrowia?

Największą jest poziom popytu na innowacje w naszym kraju. Szczególnie w branży farmaceutycznej Polska cały czas jest trochę poniżej średniej europejskiej, jeżeli chodzi o dostęp do innowacyjnych leków. Nam, jako firmie nastawionej przede wszystkim na innowacje, trudno jest podejmować decyzje o inwestowaniu właśnie w Polsce, ponieważ szansa, że nasze produkty trafią na ten rynek, jest mała. Dlaczego? W porównaniu z krajami Europy Zachodniej refundujemy mniej leków, które trafiają do pacjentów z bardzo wąskimi wskazaniami. Stajemy przed dużym wyzwaniem mającym znamiona paradoksu. Polscy pacjenci nie mają dostępu do najlepszego leczenia, co sprawia, że do naszego kraju trafia mniej inwestycji, które z kolei mogłyby zmienić niekorzystną sytuację właśnie przez transfer wiedzy i umiejętności do Polski.

Drugą poważną barierą jest niska przewidywalność prawa, nie chodzi tylko o skomplikowane procedury i częste zmiany w prawodawstwie. Prawdziwą bolączką są bowiem zmiany w samej interpretacji istniejących przepisów. Każda firma farmaceutyczna podejmuje decyzje o nowych inwestycjach, biorąc pod uwagę przepisy obowiązujące w danym kraju. Ze względu na specyfikę naszej branży musimy utrzymać ciągłość trwania projektu badawczego przynajmniej przez 10 lat. Jeżeli w trakcie tego okresu interpretacja prawa ulega nagłym zmianom, może to przesądzić o losach danej inwestycji. Stawka jest bardzo wysoka. Musimy pamiętać, że rynek innowacji w medycynie jest globalny i prawodawcy muszą to zaakceptować. Polska nie konkuruje z Czechami, Słowacją czy Węgrami, ale ze Stanami Zjednoczonymi, Szwajcarią, Wielką Brytanią, Niemcami, Japonią, a nawet z Chinami, które sukcesywnie budują przewagę w rozmaitych obszarach. Musimy więc przede wszystkim myśleć, jak uatrakcyjnić nasz rodzimy rynek.

Filip Szumowski

Redaktor "ICAN Management Review", Co-Active Coach i Scrum Master (PSM I)

Wiktor Janicki

Dyrektor generalny Roche Polska.

Polecane artykuły