Spytaj o najlepszą dla Ciebie ścieżkę rozwoju kariery: 22 250 11 44 | infolinia@ican.pl

Premium

Materiał dostępny tylko dla Subskrybentów

Nie masz subskrypcji? Dołącz do grona Subskrybentów i korzystaj bez ograniczeń!

Jesteś Subskrybentem? Zaloguj się

X
Następny artykuł dla ciebie
Wyświetl >>

Czy bierzesz udział w kontrrewolucji?

· · 3 min
Czy bierzesz udział w kontrrewolucji?

Przywykliśmy już do stwierdzenia, że życie przenosi się – za sprawą takich czynników jak postęp technologiczny – do świata wirtualnego. Tym razem jednak będzie inaczej. Spójrzmy na zdarzenia mające miejsce na kijowskim Majdanie.

Pod wpływem zmian, jakie w błyskawicznym tempie następują w świecie IT, ewolucji podlegają nasze potrzeby, gusta i styl życia. Coraz więcej czasu spędzamy poza domem, w przestrzeni miejskiej, stale będąc w trybie online. Nie rozstajemy się z tabletem czy smarfonem, a dostęp do sieci Wi‑Fi staje się czymś oczywistym.

Zmiany dokonują się również w sferze relacji międzyludzkich, ponieważ coraz częściej mają one postać wirtualną – poprzez wymianę krótkich informacji i opinii, w czym znakomicie sprawdzają się media społecznościowe. Innymi słowy, coraz częściej w życiu naszych znajomych, przyjaciół, nawet rodzin, bywamy obecni poprzez Facebooka, Instagram czy Twittera. Wiemy, co robią, gdzie się w danej chwili znajdują, czym zajmują, choć bezpośredni kontakt mogliśmy mieć z nimi dawno temu, może na chwilę, w biegu, przypadkowo, w metrze albo na przystanku tramwajowym.

Kontrrewolucja

Tymczasem wydarzenia na kijowskim Majdanie, zainicjowane pod koniec ubiegłego roku, zdają się mówić, że zmiana przebiega w przeciwnym kierunku – z sieci do świata realnego. Daleki jestem od podważania roli nowych technologii, wręcz przeciwnie. Chcę jednak przypisać właściwą rolę zdarzeniom i interakcjom w świecie rzeczywistym, choć nierzadko wspomaganym przez narzędzia mobilne i rozwiązania w sieci. Zdaje się jednak, że mitologizując kluczowy wpływ mediów społecznościowych na globalne przemiany społeczne, brniemy mocno w przesadę.

Podczas wydarzeń na Majdanie – owszem – znacząco zwiększyło się zaangażowanie internautów w mediach społecznościowych. Ale stanowiły one punkt wyjścia, narzędzie do angażowania internautów do aktywności w świecie realnym. Ruch zatem następował nie z reala do wirtuala, lecz w kierunku odwrotnym. Nawet jeśli myśl o spontanicznych protestach pojawiła się na Facebooku, tam się rozprzestrzeniała i zyskała poparcie, to zmaterializowała się w autentycznej przestrzeni publicznej.

Twarde fakty, niepewna rola

Według badań przeprowadzonych przez firmę Gemius*, jeszcze w listopadzie 2013 roku Ukraina była jednym z tych krajów, gdzie Facebook cieszył się najmniejszą popularnością. Stronę Facebook.com odwiedzało zaledwie 28,5% internautów (niższy wskaźnik, 19%, dotyczył tylko Białorusi). Jednak w styczniu tego roku wskaźnik ten wzrósł do 32%. Między październikiem 2013 a styczniem 2014 roku popularność Twittera wzrosła z 10 do ponad 13%. Oczywiście niezmiennie dużą popularnością cieszył się serwis Vkontakte (VK.com), od 61% w październiku do 56% w grudniu 2013 i ponownie 62% pod koniec stycznia bieżącego roku.

Podczas największych protestów i najaktywniejszego działania Euromajdanu znacząco zwiększył się czas pobytu w serwisach społecznościowych. Na Twitterze – według danych Gemiusa – rósł on od 39 minut w październiku 2013 roku do średniej wynoszącej 1 h 26 min. w styczniu 2014 roku.

Rola technologii

Można zatem się domyślać, że wydarzenia na Ukrainie stanowią kolejny przykład znaczącej roli, jaką odegrały nowe technologie w wymianie informacji w czasie rzeczywistym. Podobne zjawisko, przypomnijmy, miało miejsce podczas arabskiej wiosny w krajach Afryki Północnej i na Bliskim Wschodzie, kiedy również w ruch miały pójść smartfony i serwisy społecznościowe.

Internet dla zbuntowanych Tunezyjczyków i Syryjczyków był platformą wymiany informacji na temat kolejnych akcji protestacyjnych oraz jeszcze większej mobilizacji. Z Facebooka i Twittera korzystali zaś głównie uczestnicy protestów w Egipcie**. Media społecznościowe (również YouTube jako platforma treści wideo) stanowiły istotne źródło informacji dla całego Zachodu o tym, co dzieje się w regionie protestów.

Faktem jest, że w Egipcie dostęp do internetu był szeroki. Według danych Internet Worlds Stats w lutym 2010 roku ponad 21% z 80‑milionowej populacji Egipcjan dysponowało łączem internetowym. W tym samym czasie ponad 4,5 mln użytkowników w Egipcie miało Facebooka, a ponad 70% populacji posiadało telefon komórkowy***.

Upadek mitu

Z czasem siła mitu o roli, jaką odegrały media społecznościowe w arabskiej wiośnie osłabła, a nawet wielokrotnie ją podważano. Jeden z największych ciosów spotkał media społecznościowe ze strony Iranu. Po kolejnych wyborach prezydenckich wygranych przez Ahmadineżada Teheran zalała fala protestów i tu również głównym źródłem informacji stał się internet.

Wkrótce jednak okazało się, że popularne i rozsyłane w USA i Europie tweety powstają poza granicami Iranu. Już latem 2010 roku Golnaz Esfandiari dowiódł (artykuł The Twitter Devolution na łamach Foreign Policy), że trzej najpopularniejsi autorzy informacji o sytuacji w Iranie tweetowali ze Szwajcarii, USA i Turcji. Nieco wcześniej jeden z głównych doradców ówczesnego prezydenta Georga W. Busha, Mark Pfeifle, zasłynął sugestią, aby Twitterowi przyznać pokojową nagrodę Nobla (między innymi za zasługi jako niezależny kanał informacji i komunikacji wśród Irańczyków).

Rola, jaką media społecznościowe odgrywały i wciąż pełnią w poszerzaniu globalnej przestrzeni wolności słowa, jest niewątpliwie ogromna, podobnie jak całej sieci. Pamiętać trzeba jednak o licznych ograniczeniach, przypadkach cenzury i kompromisach zawieranych przez internetowych gigantów z reżimowymi władcami.

Nie można też ulec szaleństwu przekonania, że to wyłącznie postęp technologiczny wpływa na zmiany w naszym życiu, od codziennych zachowań po rewolucje społeczne. Przykład ukraiński doskonale prezentuje rolę wspierającą, nie determinującą zmiany na świecie. Podobne znaczenie rozpowszechnieniu się telefonów komórkowych przypisuje prof. Manuel Castells zmianom na Filipinach (obalenie prezydenta Estrady i ruch People Power II), pomarańczowej rewolucji na Ukrainie (2005) czy protestom w Ekwadorze (obalenie prezydenta Gutierreza w 2005 roku)****.


* Dane pochodzą z międzynarodowego badania realizowanego przez firmę Gemius w ponad 30 krajach w Europie, na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej (gemiusAudience). Jego celem jest poznanie liczby i profilu demograficznego użytkowników internetu oraz sposobu, w jaki korzystają z sieci. Badanie jest prowadzone zgodnie z zasadami międzynarodowego kodeksu ICC/ESOMAR. W Polsce jest realizowane pod nazwą Megapanel PBI/Gemius.

** Por.: Aleksandra Dzisiów‑Szuszczykiewicz, „Arabska wiosna – przyczyny, przebieg i prognozy”, „Bezpieczeństwo Narodowe”, II/2011.

*** Wg Arab Republic of Egypt Ministry of Communications and Information Technology, 2010.

**** Manuel Castells,

. Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2013.

Krzysztof Ratnicyn

Redaktor naczelny StrategiaLean.pl. Wcześniej redaktor "Harvard Business Review Polska", magazynów "Brief" i "Marketing&More" oraz dziennikarz Polskapresse.

Polecane artykuły